To err is human (Seneka) – Błądzenie to ludzka rzecz.
W pierwszym odcinku wspomniałam, że jednym z elementów hamujących naukę języka obcego (ale i naukę w ujęciu ogólnym) jest strach przed popełnieniem błędu. Dotyczy on głównie osób dorosłych, ponieważ świadomość swoich ograniczeń i ocen, które w nieunikniony sposób mają miejsce, przychodzi z wiekiem czy nabywanym doświadczeniem. Stąd też u dzieci obawa przed pomyłką pojawia się dopiero po wprowadzeniu skali ocen, a właściwie konsekwencji ich otrzymywania w postaci kar i nagród ze strony dorosłych. Zdaję sobie sprawę, że dokonuję tutaj dużego uproszczenia, ponieważ życie jest dużo bardziej złożone i czynników wpływających na kierunek naszego rozwoju jest wiele. Natomiast myślę, ze warto wspomnieć o wadze samoświadomości i samoakceptacji.
Samoświadomość oznaczałaby w zakresie nauki języka obcego ustalenie następujących faktów: co już potrafię, co chcę osiągnąć a także co robię dla własnego rozwoju. Celowo pomijam tutaj czynniki zewnętrzne – na nie mamy zazwyczaj niewielki wpływ. Stąd, gdy słyszę „wie pani, w szkole to nie potrafią nauczyć”, „miałem kiepskich nauczycieli”, „nauczyciele nie potrafili mnie zmotywować” itd., to wiem, że następuje tutaj pewna spychologia. Łatwiej zwalić winę na innych, otrzymujemy wtedy tak pożądany przez wszystkich wewnętrzny spokój – skoro nic nie mogę, skoro to inni, to mogę spać spokojnie. Zapytajmy sami siebie, chcemy śnić czy żyć? Niestety, gdy u słuchacza ma miejsce tego rodzaju autodywersja, blokada własnego wpływu na swoje życie, to od razu wyczuwam, że możemy się nie dogadać. Odblokować możemy jedynie sami siebie, siłą woli.
Drugi ważny etap to samoakceptacja. Gdy już ustalimy fakty co do naszego stanu umiejętności, wiedzy oraz możliwości należy je przyjąć bez oceny. Tak, ocena i krytyka zaczyna się właśnie w naszej głowie. Oczywiście, że zaczęła się jeszcze na etapie naszego wychowania, ale skoro już nie jesteśmy dziećmi to czas na przyjęcie samych siebie w przyjazny sposób. Niech ten wewnętrzny krytyk nie paple, że „tyle się już uczę a nadal nic nie umiem” bo to nieprawda. To uogólnienie. Można spróbować prostego eksperymentu: zastanów się, co umiesz teraz czego nie umiałeś, rok, dwa dziesięć lat temu. A nawet jeśli sytuacja jest odwrotna, przez brak kontaktu z językiem pewne umiejętności zanikły, to po pierwsze warto sobie uzmysłowić, że kiedyś jednak tu były, a skoro tak, to pewnie da się je odzyskać i to na pewno szybciej niż zacząć się uczyć od białej karty. Samoakceptacji nie należy mylić z usprawiedliwianiem swojej bierności. Nie mów sobie: „takim mnie stworzyli i takim mnie macie”. Weź fakty i dostosuj do nich swoje działania. Nie stawiaj sobie przy tym zbyt wysokich celów (w stylu: nauczę się angielskiego „perfekt” w pół roku), muszą być one realistyczne. Osobiście hołduję zasadzie małych kroczków, codziennie czy co drugi dzień robię cokolwiek, choćby przyswajam jedno słówko czy zwrot.
Powyższy cytat ma ciąg dalszy w interpretacji Aleksandra Pope’a: To err is human, to forgive, divine. „Błądzenie jest rzeczą ludzką, wybaczanie – boską”. Może warto się wspiąć na ten wyższy level i dodać sobie skrzydeł?
Najnowsze komentarze